Media społecznościowe zmieniły wiele w świecie internetu. Nicki, czyli pseudonimy używane w sieci, coraz częściej są traktowane jak domeny internetowe.

Data dodania: 2010-02-03

Wyświetleń: 1139

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 4

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

4 Ocena

Licencja: Creative Commons

Użytkownicy internetu niemal od początku jego istnienia chcą odróżnić się od pozostałych internautów. Jednym z najbardziej powszechnych narzędzi budowania sieciowego „ja" jest nick, czyli unikalny pseudonim, używany w danym serwisie. Stworzenie własnego nicka wydaje się sprawą błahą. Wystarczy wybrać dowolną nazwę i zarejestrować się w serwisie. Jeśli wybrana nazwa jest zajęta, wybieramy inną i po sprawie.

Praktyka pokazuje, że tych kilka znaków może wzbudzać całkiem sporo emocji. Chęć posiadania unikalnej i oryginalnej nazwy popycha ludzi do podkradania zajętych nicków lub podszywania się pod sieciowych celebrytów na forach dyskusyjnych. Badacze internetu oraz społeczności funkcjonujących w sieci podkreślają, że osoby regularnie udzielające się na forach dyskusyjnych potrafią silnie identyfikować się ze swoim alter ego. Ich stosunek do wybranych nicków nierzadko ma charakter emocjonalny. Patricia Wallace, autorka książki „Psychologia Internetu", udowadnia, że pseudonimy, którymi posługujemy się w sieci mogą wiele mówić o nas samych.

Firmy wchodzą w social media
Boom na media społecznościowe, jaki obserwujemy od kilku lat, sprawił, że atrakcyjna nazwa użytkownika w serwisie ma coraz większą wartość. I to nie tylko dla zwykłych internautów. Firmy od zawsze chciały być ze swoim przekazem tam, gdzie ich klienci. Dziś tym miejscem jest internet, a ściślej rzecz biorąc - portale społecznościowe. Coraz więcej firm, również polskich, komunikuje się ze światem używając mikroblogów lub tworząc specjalne strony w serwisie Facebook.

Od niedawna właściciele kont w tym portalu społecznościowym mają możliwość wybrania własnej nazwy użytkownika. To rozwiązanie skraca adres URL, co ułatwia dotarcie do strony konkretnego profilu. Przykładowo, chcąc odnaleźć stronę Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, wystarczy wpisać w pasku przeglądarki adres www.facebook.com/WOSP.

Nowa funkcjonalność wprowadzona przez Facebooka przypadła do gustu firmom, chcącym budować swoje strony w ramach portalu. Niedawno przekonał się o tym Harman Bajwa, którego historię opisuje serwis Domainer Income. Pan Bajwa otrzymał wiadomość od administratorów portalu, w którym poinformowano go, że adres www.facebook.com/harman został mu odebrany. Powodem decyzji była skarga złożona przez międzynarodową firmę Harman International, która domagała się zwrotu „swojej" nazwy profilu.

Właściciel spornego adresu podzielił się swoją historią w sieci. Pod presją internautów i blogosfery portal zdecydował się zwrócić nazwę użytkownikowi. Administratory przyznali, że Harman Bajwa nie jest cybersquatterem i nie działa na szkodę Harman International.

Cybersquatting 2.0
Portal Facebook nie jest jedynym miejscem, w którym toczy się walka o atrakcyjną nazwę użytkownika. Zachodnie media, zajmujące się tematyką internetu, piszą o zjawisku tzw. cybersquattingu 2.0. Jest to proceder uprawiany w ramach serwisu mikroblogowego Twitter, cieszącego się ogromną popularnością w Stanach Zjednoczonych. Cybersquatterzy zakładają tam konta zawierające nazwy dużych koncernów, licząc na odsprzedanie ich z zyskiem. Ofiarami tego typu praktyk padły między innymi firmy NIKE (www.twitter.com/nike) oraz Adidas (www.twitter.com/adidas).

Zjawisko cybersquattingu, czyli rejestrowania domen internetowych zawierających zastrzeżone znaki towarowe, jest dosyć powszechne. Spory o prawo do posługiwania się danym adresem są niemal tak stare jak sam internet. Serwis Domain Name Wire podaje, że w minionym roku do instytucji zajmujących się arbitrażem złożono ponad 3700 wniosków o odebranie domen naruszających prawa autorskie. Pisanie skarg dla wielu dużych firm jest codziennością. Czy równie powszechne staną się spory prawnicze o prawo do posługiwania się nickami w portalach społecznościowych?

„Nie spodziewam się wysypu tego typu spraw w najbliższej przyszłości, jednak podobne przypadki z pewnością wymuszą na właścicielach portali wypracowanie polityki dotyczącej nazw użytkowników - komentuje Katarzyna Gruszecka-Kara z firmy 2BE.PL - Historia Harmana Bajwa oraz zjawisko cybersquattingu na Twitterze są ilustracją ciekawej tendencji. Zmienia się charakter tzw. nicków internetowych. Są coraz cenniejsze, również dla firm. W czasach web 2.0 nicki stają się tym samym czym były domeny internetowe w czasach web 1.0."

Wymowną ilustracją tej tendencji jest usługa, jaką oferował największy na świecie rejestrator domen internetowych - firma Go Daddy. Przez pewien czas na ich stronie internetowej można było znaleźć narzędzie sprawdzające dostępność wybranej nazwy użytkownika w serwisie Twitter. Każdy, kto rejestrował domenę internetową niejako przy okazji mógł zarezerwować odpowiedni nick w tym serwisie mikroblogowym.

Krajobraz internetu zmienia się na naszych oczach. Podział na strony firmowe, będące terytorium biznesu oraz ziemię niczyją, zagospodarowaną przez internautów powoli traci na znaczeniu. Jedni i drudzy spotykają się w jednym miejscu - na portalach społecznościowych.

Licencja: Creative Commons
4 Ocena