– Krzysiek, rusz się! Trzeba pójść do sklepu po zakupy. – Zaraz!– rozległo się po domu. – Nie widzisz mamo, że jestem zajęty? Starsza kobieta znowu machnęła ręką. Codziennie to samo, nie mam już słów do tego chłopca. – Poczekaj, aż ojciec z zagranicy wróci – pomyślała.

Data dodania: 2009-07-02

Wyświetleń: 2246

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Krzysiek właśnie rozmawiał z poznaną przed godziną internautką o pseudonimie Wiki. Rozglądał się nerwowo po pokoju, czy przypadkiem matka nie zamierza przyjść i sprawdzić, co robi. Miałby kłopoty, gdyby dowiedziała się, o czym rozmawia z dziewczyną po drugiej stronie. Właśnie zamierzał wymienić się z nią numerem telefonu, gdy połączenie zanikło. Przeklął, spróbował się połączyć ręcznie. Komputer nie wykrywał żadnego połączenia. Zaczął się nerwowo kręcić po pokoju. – No, nie miało kiedy – zacisnął zęby ze złości. A już prawie umówili się na spotkanie. Spróbował jeszcze raz. Jest! Jest! Jest! Podskoczył z podniesioną pięścią do góry.

Za chwilę usiadł zrezygnowany, dziewczyna nie odpowiadała.

Roman od kilku dni nie wychodził z pokoju. Codziennie zamawiał pizzę, po tym czasie w jego pokoju walały się tekturowe pudła oraz resztki jedzenia. Stół, na którym stał komputer, również pozostawiał wiele do życzenia. Bałagan, wszędzie brudne kubki po kawie, porozrzucane papiery, dokumenty. Roman nie miał na to czasu. Intensywnie grał na wirtualnej giełdzie. To nic, że pieniądze, które wygrywał, nie były rzeczywiste. Liczył się talent i umiejętności. Wierzył, że kiedyś zacznie grać na prawdziwej giełdzie, zarobi mnóstwo pieniędzy i przeniesie się do większego pokoju. Kupi również nowego peceta…

Na razie jednak borykał się z większymi problemami. Źle zainwestował i jego budżet zaczął topnieć. Roman był wściekły, ale nie mógł nic poradzić. No nic, najwyżej założę nowe konto. Po raz kolejny.

W wiadomościach ukazały się kolejne niepokojące wieści. Grupa terrorystyczna paraliżuje banki na całym świecie. Po kryzysie, jaki nastąpił w USA, teraz przyszedł czas na banki w Szwajcarii. Wczoraj dokonano kolejnego włamania. Hakerzy złamali ochronę banku w Zurychu i przelali pieniądze na kilka tysięcy kont na całym świecie. Działalność nowej grupy, nazywanej Narodem Wybranym, spowodowała straty rzędu kilku miliardów dolarów. Kryzys dotknął inwestujących dolary oraz euro na giełdzie. Klienci banków likwidują swoje konta, biznesmeni sprzedają masowo akcje. Grupa przestępcza jest poszukiwana przez Interpol oraz CIA. Uchwycono znanego hakera pod pseudonimem RIV3. Niestety nie udało się ustalić tożsamości przestępcy. Wszelkie dane, akt urodzenia, PESEL, zniknęły z bazy danych. O schwytanym wiadomo tylko, że jest narodowości brazylijskiej.

– Mulo, jesteś dostępny?

Młody chłopak ubrany tylko w dresy i koszulkę polo przeczytał komunikat. Nie odpisał, nie miał czasu. Szykował naprawdę coś wielkiego. Wystukiwał nowe polecenia, komendy. To będzie jego dziecko. – Jestem najlepszy – powiedział na głos. Kolo, który pisał do niego, o niczym nie wiedział, nastolatek zastanawiał się, czy może mieć zaufanie do kolegi. To poważna sprawa, gdyby go uchwycono, nie obyłoby się bez więzienia albo jeszcze gorzej, skonfiskowano by jego komputer. Popatrzył z radością na swoje dzieło. Teraz tylko zebrać numery użytkowników i rozesłać w odpowiednie miejsca. Ale to już zadanie Assiffa. Płaci mi tylko za napisanie programu.

– Następnym naszym krokiem będzie giełda w Londynie – Assiff patrzył poważnie w oczy przedstawicieli Narodu Wybranego.

– Bracia – rzekł do zgromadzonych – to misja naszego życia. Musimy zburzyć kapitalistyczny świat, a na jego fundamentach zbudować nowy.

Kilkunastu ludzi, przybyłych do Bajramu z całego świata, popatrzyło na siebie. Mieli za zadanie tylko zrobić transfery pieniędzy i wzbudzić strach w ludziach. Nie było mowy o paraliżu finansowym.

– Kto jest ze mną? – zapytał Assiff.

Po dużej sali rozległ się szmer. Hakerzy, maklerzy, programiści kilkunastu krajów ze wszystkich kontynentów nie byli pewni. Pierwszy wystąpił starszy, potężnie zbudowany mężczyzna o ciemnej karnacji. Antonio Rodrigues z Meksyku był znany za wykradnięcie informacji o zniszczeniu Word Trade Center z bazy danych CIA. Był najbardziej poszukiwanym hakerem.

– To niedorzeczne – warknął Antonio. – Jesteś obłąkany!

Assiff pokręcił głową.

– Przykro mi to słyszeć. Nie rozumiecie naszej misji, nie możecie więc w niej brać udziału. Kto chce, może odejść…

Antonio wychwycił w głosie przywódcy groźbę, ale był zbyt wściekły przebiegiem sytuacji, alby przytomnie zareagować. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z sali. Za nim podążyły jeszcze dwie osoby, biznesmen z Chin oraz Szota, Bośniak, zajmujący się programami szyfrującymi.

Po kilkunastu sekundach w sąsiednim pomieszczeniu rozległa się seria pojedynczych strzałów. Wszyscy wiedzieli, co oznaczały – człowiek, z którym zgodzili się pracować to największy, teraz najpotężniejszy, obłąkaniec na świecie.

Mężczyzna rozejrzał się po zebranych. Pospuszczali głowy.

– Czy ktoś jeszcze odmawia współpracy?

Krzysiek poszedł bez mruknięcia po zakupy. Matka była zadowolona, lecz coś tknęło ją w zachowaniu chłopca. Szedł ze spuszczoną głową. Nie wiedziała jeszcze nic o wirusie Czat, który atakował użytnikowników, spędzających czas na rozmowach z nieznajomymi. Komputer przestał reagować, restartowanie nie dawało efektu, ekran był wciąż czarny. Nie mogła wiedzieć, że ten sam problem dotknął miliony ludzi na świecie, serwisy komputerowe były przepełnione. W tym czasie Roman grający na giełdzie przetarł oczy. To chyba ze zmęczenia. Kolory na ekranie rozmywały się. Czcionki przemieszały się. Chyba głupieję – podsumował i położył się spać.

Młodzi londyńscy bankowcy spędzający wolny weekend w pubie na Kilburn Street z przerażeniem oglądali najnowszy raport BBC na wielkim odbiorniku. Wiele brytyjskich firm ogłosiło bankructwo. Narodowy bank został wykupiony przez nieznaną kompanię biznesmenów z Bajramu. Kryzys na giełdzie londyńskiej odbił się szerokim echem po świecie. Kilkanaście procent właścicieli komputerów zgłosiło w ostatnich dniach awarię.

– Co się dzieje, Tommy? – zapytał szorstkim głosem Matt.

– Za dużo przyjezdnych! – warknął. – Zawsze to mówiłem. Anglia będzie miała przez to problem.

Zamówili kolejne piwa. Nie spodziewali się, że następnego dnia stracą pracę, a ich bank zostanie zamknięty.

Assiff przyglądał się pracy Xiao. Ten chłopiec miał dopiero dwanaście lat, a o komputerach wiedział wszystko.

– To geniusz – stwierdził. – Dobrze, że się nim zająłem. Chłopiec wypełnia wszystkie polecenia bezbłędnie. – Teraz wyślij informację do CIA. Podyktuję ci.
Chłopiec wyciągnął rękę do Assiffa i popatrzył mu w oczy. Assiff zrozumiał. Wyciągnął czekoladę i podał ją Xiao. Gdy ten w dalszym ciągu nie spuszczał wzroku, Assiff podał następną. – Dobrze, mały. Negocjacje, uczysz się szybko – pomyślał z podziwem
Teraz pisz – „na podane konto ma do jutra wpłynąć suma miliarda dolarów, w przeciwnym wypadku nieznane dotąd fakty z tragedii 11 września ujrzą światło dzienne…”

Uzbrojeni po zęby mężczyźni weszli do mieszkania terrorysty. Byli czujni, odkryli kryjówkę dowódcy Narodu Wybranego. Popełnił błąd, wysyłając groźbę do CIA. Teraz mała chata w Bajramie była otoczona.

– Neeskell – tutaj nikogo nie ma. Został tylko komputer.

– Przyprowadź Stevensa, niech sprawdzi zawartość dysku.

– Fuck!

W tym czasie saperzy rozbrajali amatorsko wykonany ładunek wybuchowy, przytwierdzony do drzwi. Odetchnęli z ulgą. Zaśmiali się. Udało się. Nie usłyszeli tykania. Ogromny wybuch wyrzucił w powietrze dach budynku. Kawałki blachy, cegieł opadły na samochody brygady antyterrorystycznej, siejąc spustoszenie. W tym czasie Xiao, siedząc spokojnie w podziemnym bunkrze w Birmie, właśnie włamywał się do systemu sterującego koreańskimi rakietami zdalnego naprowadzania…

Roman wstał. Włączył komputer. Wszystko było w porządku. Nie wyglądał przez okno. Słyszał krzyki, ale nie miał czasu na głupoty. Podłączył się do sieci i zaczął inwestować na wirtualnej giełdzie. Nie wiedział, że tylko to mu pozostało. Prawdziwa giełda nie istniała. Nie obchodziło go to. Miał swój lepszy, wirtualny świat…



Teksk: Michał Mazik

Źródło: "Radar" - magazyn studencki UP w Lublinie
Licencja: Creative Commons
0 Ocena