Hans Kiełbasa (czyli jak zdobyć przyjaciół) jest historią prawdziwą z moim małym udziałem. Osoby-bohaterowie opowiadania są wciąż wśród nas. Hans, pomimo znacznych starań syna Andrzeja, nie zmienił swojego charakteru i stosunku do "bliźnich". Historia znalazła swój własny "happy end"...!

Data dodania: 2007-05-21

Wyświetleń: 5087

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Hans Kiełbasa (opowieść jest prawdziwa, ale imię i nazwisko zmienione) to wielki silny mężczyzna o zgryźliwej minie i usposobieniu.

Gdzieś w połowie lat osiemdziesiątych przejął po swoim przedwcześnie zmarłym szefie chylący się ku upadkowi zrujnowany dom wraz z niezbyt dobrze prosperującym warsztatem masarsko-rzeźnickim.

Zwalista sylwetka świetnie pasowała do profesji świeżo upieczonego mistrza tego rzemiosła, a zgryźliwe usposobienie czyniło go upartym również w pracy. 

W przeciągu kilku bardzo pracowitych lat firma Hansa rozwinęła się nadspodziewanie szybko, a i parter domu, który adaptowano na sklep, budził podziw okolicznych mieszkańców...

W zasadzie na tym można zakończyć tę do minimum skróconą biografię mistrza masarskiego Hansa Kiełbasy, człowieka sukcesu, ale...

No właśnie.

Jest jednak jedno wcale nie takie małe "ale", ciemna strona osoby Pana Kiełbasy.

Chodzi o jego zgryźliwe i pieniackie usposobienie oraz skłonność do stawiania na swoim.

Czasem chodziło o drobnostki, jak np. mandat za przekroczenie szybkości, który w skutek niepokornego zachowania Hansa szybko urósł z 80 marek do tysiąca...

Miejscowi łowcy sensacji z rozrzewnieniem wspominają najróżniejsze procesy Hansa, i trudno zliczyć, ile tego naprawdę było.

Jednak prawdziwą zmorą właściciela firmy masarsko-rzeźnickiej był, i to już od kilku lat, pewien przedstawiciel powiatowego urzędu sanepidu.

Hans sam już nawet sam nie pamięta, o co przed laty naprawdę poszło, nie ulega jednak wątpliwości, że urzędnik Hansa nie lubił.

A fakty mówią same za siebie... - prawie każda kontrola kończyła się nakazami o konieczności modernizacji warunków sanitarnych.

Raz coś tam nie tak z kanalizacją, innym razem słońce zbyt mocno świeciło na stoły do produkcji wędlin, a więc trzeba było założyć kosztowne żaluzje...

Jak się chce, zawsze coś się znajdzie i na nic odwołania.

Władza i tak zawsze ma rację...

Hans ze względu na niezaplanowane inwestycje popadał od czasu do czasu w finansowe dołki.

Przebudowa kanalizacji zmusiła go nawet do dwutygodniowego zawieszenia produkcji!

"Cholera, że też nie potrafię trzymać ozora na wodzy", spowiadał się Hans po części oficjalnej zebrania miejscowych przedsiębiorców.

"Teraz muszę przebudować połowę rozbieralni mięsa, tusze wieprzowe ocierają się o flizowane ściany, przecież to mnie zrujnuje.." - jęczał majster Kiełbasa.

Początkowo słuchałem z uwagą, moje myśli uciekały jednak do Dale Carnegiego, a w szczególności do książki "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi"...

Nieco później poprosiłem Hansa o chwilę rozmowy.

To był bardzo długi wieczór, jako że naradzaliśmy się przy butelce dobrego wina, która jakoś nie mogła wyschnąć...

Hans dał się w końcu przekonać do tego, aby zaprosić mości pana urzędnika do siebie i poprosić go o radę jak te wszystkie nakazy z urzędu rozwiązać bez bolesnych finansowych uderzeń (i ku satysfakcji kontrolera).

Pan Kiełbasa obiecał mi również przeprosić pana inspektora za swoje pieniactwo...

***


Kiełbasa nie bardzo chce wyjawić, co naprawdę zaszło na tym spotkaniu.

Dowiedziałem się jednak, że urzędnik skwapliwie zgodził się na ten projekt, a potem dokonał kilku weryfikacji (czyt. redukcji).

Na zakończenie powołując się na wszystkie dotychczasowe pozytywne analizy wyrobów Hansa (negatywnych nie było), wystosował oficjalne urzędowe pismo, podpisane przez samego naczelnika, że firma Pana Kiełbasy nie wymaga żadnych modernizacji sanitarnych!!!

"Ze względu na wzorowy higieniczny stanu zakładu, anuluje się nakaz dotyczący przebudowy transportera tuszy zwierzęcych..."


W miejscowej knajpce szepce się, że Hans i pan z urzędu grywają razem w kręgle...

A tak prywatnie wiem od Hansa, że zostali najzwyczajniej dobrymi przyjaciółmi!

Piętnastoletni Andreas, młodsza latorośl Hansa, któremu tatuś nie skąpi złego humoru, za moją namową już kupił "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi" Carnegiego.

Jest to prezent urodzinowy dla taty.

Zgadnij, Czytelniku, jaką dedykację starannie wykaligrafował na wstępie?

"TATUSIU KOCHAM CIĘ"

Zapraszam do przeczytania (lub ponownego przeczytania) książki Dale Carnegiego "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi"!

D.J 1998
Licencja: Creative Commons
0 Ocena