W każdym z Nas jest dziecko, którym kiedyś faktycznie był fizycznie. Jest ono wewnątrz dorosłej osoby - w psychice, w pamięci, w tym kawałku życia, które człowiek przeżył jako dziecko (te malutkie, małe, coraz większe, a następnie dorastające...).

Data dodania: 2013-12-29

Wyświetleń: 2123

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 1

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

1 Ocena

Licencja: Creative Commons

Pokochaj swoje wewnętrzne dziecko i baw się życiem

DZIECKO - istota najbardziej niewinna na świecie (a niekiedy najszczerszy  diabełek - rozrabiak :)

Najszczersze żródło miłości, ocean kreatywności, naturalnej, czystej i nieskażonej konwenansami energii. Bawi się, patrzy, podziwia rzeczy, które wielu "dorosłym" wydają się banałami. Kiedy buduje wieżę z klocków, skupia się całkowicie na tej zabawie, jakby to było całe jego życie, własnie "teraz", w tej chwili, jakby ten moment był całą radością świata i wszystkim, co właśnie istnieje.

Na przykład wyobraźmy sobie dziecko kilkuletnie, które skacze koło przystanku lub chce wskakiwać w kałuże. To przecież jedna z największych frajd świata i fantastyczna zabawa :)

Cokolwiek chce robić takie dziecko, kiedy chce się się bawić, rysować, tworzyć potworki z plasteliny - całą jego energię, pasję i radość pochłania ta czynność.

To jest to, co my dorośli, uformowani przez różne normy społeczne, zwyczajnie zapominamy. Zapominamy w tym wirze codziennych, "szybkich", rutynowych czynności, by po prostu zatrzymać się i skupić całą swoją energię i zaangażowanie w tę czynność, którą właśnie wykonujemy i poczuć, że jest to prawdziwa frajda. Na przykład, gdy coś gotujemy, czy możemy skupić wszystkie zmysły na tym, co właśnie robimy? NIE! :) Często to się nie udaje, prawda? Przecież wszędzie trzeba mieć oczy i o wszystkim myśleć - o rachunkach, o tym, by dzieci miały wszystko, czego potrzebują, by zdążyć do pracy, czy załatwić ważną sprawę i tak dalej... lista pewnie mogła by być długa.

Ale wiecie co...Mimo wszystko...

...uczmy się od dzieci niewinnej radości, autentyczności i zaangażowania. Uczmy się od dziecka, którym kiedyś każdy był, przypominajmy sobie te momenty. Nawet jeśli ktoś miał czasem smutne dzieciństwo (bo przecież i tak czasem bywało, prawda?), to na pewno można znaleźć momenty, chwile, dni, kiedy było tak ciepło, pasjonująco, tak przejmująco miło. To właśnie jest dziecięce zaangażowanie - ciałem, duchem, sercem.

Czy pamiętacie takie doświadczenia?

Ja tak miałam na sankach, albo na łyżwach, ale pewnie nie tylko...

Zjeżdżałam na sankach i świat się zatrzymywał. Byłam tylko ja, sanki i górka, z której zjeżdżałam. Czasem byli tam też moi starsi bracia i oczywiście inne dzieciaki. Najważniejsza jednak była ta czynność radosnego zjeżdżania, niby prosta, prozaiczna, ale jakże pasjonująca - zjeżdżałam, gilgotało mi w brzuchu. Nie mogłam się doczekać, kiedy znów wejdę na górkę i zjadę, a powietrze, choć zimowe, łaskotało mnie miło w twarz.

Podobno lubiłam też biegać po grobach. Kiedyś wspomniała o tym moja mama, ja nie pamiętam :P

JAKIE JEST ZATEM TWOJE PASJONUJĄCE, DZIECIĘCE WSPOMNIENIE ?

Ciekawe...:)

Proponuję opisać to na kartce, codziennie sobie czytać i przypominać te przyjemne momenty, by obudzić w sobie jak najczęściej tego super fajowego "dzieciaka" :)

Czy jako dorośli potrafimy tak całościowo zaangażować się w  wykonywaną czynność? Z pewnością próbujemy, każdy po swojemu, w swojej częstotliwości, staramy się albo niekiedy całkiem o tym zapominamy rzucając się w wir rutynowych czynności.

Licencja: Creative Commons
1 Ocena