Patrząc na tego człowieka przypomina mi się dialog ze starego polskiego filmu "Kogel mogel", kiedy to małżeństwo ze wsi na widok "miastowego" pudla zastanawia się co to jest. Po jakimś czasie myślenia niezbyt intensywnego, doszli do wniosku, że "to może krzyżówka jest".

Data dodania: 2008-04-28

Wyświetleń: 3715

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Jeżeli Michał "Michal" Kwiatkowski krzyżówką jest, to z pewnością na swojej pierwszej płycie De l'or et des poussières i to krzyżówką najgorszą z możliwych: wychuchanego wizerunku Piotra Rubika (chociaż Michal na szczęście nie nosił żółtych drewniaków) z niegrzecznym chłopcem - Pawłem Małaszyńskim, co zupełnie nie współgra z kolei z muzyką jaką prezentował na płycie. Pytanie tylko na kogo zwalić winę? Na matkę naturę, bo on taki już się urodzić? Czy na speców od "piaru"?

Na szczęście od tamtego czasu minęły trzy lata, a rok temu "piarowcy" lub sam "Michal" przy okazji nowej płyty "All alone with my gueule" postanowili odprawić egzorcyzmy i pozbyć się z jego wizerunku Rubikowych naleciałości. Ale najpierw coś o nim, bo na początku był Michał.

Michał Kwiatkowski to Polak z urodzenia, emigrant z wyboru. Jak można przeczytać na jego oficjalnej polskiej stronie, której się dorobił (francuskiej zresztą też), miłość do muzyki obudziła w nim Mylene Farmer, francuska wokalistka, której płytę w prezencie podarował mu ojciec.
Rok 2002 roku był dla Michala przełomowy wystąpił w "Szansie na sukces", gdzie piosenką K.A.S.Y. "Ja jestem macho" wyśpiewał sobie drugie miejsce, zdał maturę i wyjechał do Francji, aby studiować na Sorbonie.

Pewnego pięknego dnia postanowił wziąć udział w castingu do reality show "Star academy 3" (kolejna krzyżówka - Big Brothera z Idolem). Dzień okazał się tak piękny, że "Michal" w afekcie (nie efekcie) wyśpiewał sobie kolejne drugie miejsce. W finale rywalizował z Elodie Frege, co Francje wprawiło w stan nie lada konsternacji, jako że oboje byli/są ulubieńcami publiczności. Wynik? - Michal - przegrywa, a Elodie oddaje mu połowę wygranej. Nagroda pocieszenia okazała się na tyle dobra, a Elodie hojna, że starczyło na nagranie płyty.

Fani festiwalu w Sopocie mogą pamiętać jego występ z 2004 roku, kiedy to zaprezentował kilka utworów. Ci z dobrą pamięcią jak przez mgłę kojarzyć mogą również, że chociaż Michal Polakiem jest w 100% (pochodzi z Gorzowa Wielkopolskiego) to entuzjazm wywołał średni na jeża. Wiem nawet czemu, otóż:

Po pierwsze nie skakał jak nakręcony króliczek z reklamy Duracel i nie wykrzykiwał Kocham was! w przerwie każdej piosenki i po każdej zwrotce.

Po drugie - nie śpiewał w swoim języku, czyli polskim, co dla Polaków zapewne było gorsze, niż dostać z liścia rękawicą w twarz, no bo jak to - To taki Garou przyjechał, wyrzęził kilka utworów i pokaleczył trochę nasz język czymś po czesku w stylu "Topry wieciur", czego nawet Vondrackova by się nie powstydziła.

Mało tego! Ani jednego focha nie strzelił, nie zażyczył sobie sceny obsypanej płatkami róż w niebieskie słoniki na zielonym tle! A co gorsza! On odniósł sukces. Polak odniósł sukces we Francji, gdzie jest bardziej rozpoznawalny niż w swoim ojczystym kraju. Skandal!!! Jak on mógł??? No jak?

Licencja: Creative Commons
0 Ocena