Mistrzowie metalu gotyckiego wracają w wielkim stylu. Wracają, chociaż ani na chwilę nie przestali działać. Parę lat temu, jak można było zaobserwować, Brytyjczykom znudziła się zabawa w elektronikę (która miała tylu zwolenników, co zagorzałych przeciwników) i powoli zaczęli się... cofać.

Data dodania: 2012-06-05

Wyświetleń: 6712

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 4

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

4 Ocena

Licencja: Creative Commons

Ta tendencja była zauważalna już na In Requiem, a kolejny longplay tylko ją potwierdził. Tragic Idol zaś, to płyta, która spokojnie mogłaby zostać wydana po Draconian Times – jest jeszcze bardziej zakorzeniona w stylu, jaki wtedy uprawiał ten zespół. Można to odebrać negatywnie – twierdząc, że zjadają własny ogon, są wtórni, nie mają nowych pomysłów itp., itd.. Z drugiej strony istnieje pokaźna grupa fanów, dla których Tragic Idol jest niemalże spełnieniem marzeń. Świetnie, nowocześnie brzmiący longplay, wypełniony od pierwszej do ostatniej minuty hitami w starym, dobrze znanym klimacie... Czego chcieć więcej?

Najwięksi malkontenci zapewne będą marudzili, że Mackintosh znów wycina te swoje solówki, które gdzieś już słyszeliśmy... Ale przecież to jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów muzyki Paradise Lost, więc partii solowych Grega – przynajmniej dla mnie – nigdy za wiele. Podobały mi się od chwili, gdy je pierwszy raz usłyszałem i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Jak wiele straciłyby takie utwory, jak Crucify, gdyby zabrakło w nich tych charakterystycznych, wysokich, płaczliwych dźwięków gitary? Inny przykład, gdzie odgrywają ważną rolę – poruszająca ballada (chociaż nie wiem, czy to adekwatne określenie dla tej kompozycji) Fear Of Impending Hell, ze smutno-pięknym motywem, raz zatopionym w pogłosie, innym razem wypływającym na powierzchnię i zachwycającym swoją podniosłością. Na Tragic Idol nie brakuje również bardziej czadowego grania, z szybkim tempem i gonitwą na dwie stopy: Theories From Another World to wręcz wzorzec metalowego hitu. Podobnie jest z To The Darkness, gdzie Mackintosh znów czaruje dość prostym, ale zapadającym w pamięć motywem, przedłużającym refren – idealnie stworzony do chóralnego śpiewania na koncertach. Niesamowita moc, która z miejsca udziela się słuchaczowi. Niejeden zespół power metalowy wymięka przy takim kawałku. Ze znacząco wybijających się z całości utworów warto jeszcze wspomnieć o kompozycji tytułowej. W moim odczuciu bardziej rockowej niż metalowej i zarazem nieprzyzwoicie przebojowej. Holmes zaprezentował bardzo przyjemnie brzmiący „dół” w zwrotkach, co też stanowi miły element zaskoczenia. Co z pozostałymi pięcioma utworami? Żal byłoby nazwać je wypełniaczami, bo zwyczajnie nie zasługują na to miano. Są zbyt dobre, jednak troszkę ustępują pozostałej części płyty. Nie zmienia to faktu, że prezentują wysoki poziom, który może stanowić wyznacznik dla wielu kapel inspirujących się takim graniem.

Przed napisaniem recenzji miałem małą zagwozdkę. Pomyślałem, że nie ma płyty idealnej i w Tragic Idol muszą znaleźć się jakieś elementy, które burzą jej niemal doskonały obraz... Po kilku czy kilkunastu przesłuchaniach dochodzę jednak do wniosku, że nowy album Paradise Lost to właśnie longplay idealny. A przynajmniej graniczący z ideałem, bo jedyna jego wada to długość. Po trzech kwadransach takiej muzyki nie pozostaje nic innego, jak tylko odtworzyć krążek ponownie.

Licencja: Creative Commons
4 Ocena