Co to znaczy, że mężczyzna jest wybrańcem i dziełem sztuki? Dlaczego dojrzewający chłopcy bywają tacy nieznośni? Czy feministka to… zrozpaczona, owładnięta zazdrością antyfeministka?

Data dodania: 2012-01-27

Wyświetleń: 1030

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

W poprzednim odcinku

Część osób, czytających niniejszy artykuł, może pamiętać mój stary tekst zatytułowany “Antyfeminizm, patriarchalizm i nierówność płci” (jest on ogólnodostępny w Internecie). Ci, którzy jeszcze go nie znają, powinni jak najszybciej zapoznać się z jego treścią. Dlaczego? Dlatego, że esej, który oddaję dzisiaj do rąk Czytelników, stanowi jego bezpośrednią kontynuację. W artykule “Antyfeminizm, patriarchalizm i nierówność płci” przedstawiłam szereg dowodów na to, że w przyrodzie - której częścią jest nasz gatunek - samiec ma bezsprzeczną przewagę nad samicą.

Stwierdziłam, że trudno mówić o równości płci w sytuacji, gdy osobnik męski jest wyraźnie większy, silniejszy i energiczniejszy od żeńskiego. Napisałam, że nadrzędność mężczyzny jest szczególnie widoczna podczas stosunku płciowego, kiedy to facet wdziera się do organizmu kobiety i przejmuje nad nim kontrolę. Zauważyłam, że zarówno on, jak i ona, posiadają zakodowaną w podświadomości wiedzę o specyficznej pozycji samca w naturze (u panów objawia się to w postaci tzw. męskiej dumy, a u pań - w formie wrodzonego lęku przed gwałtem). Zasugerowałam nawet, że za zamiłowaniem płci silnej do seksu oralnego może się kryć istne samozadowolenie i poczucie triumfu.

Jednocześnie zaznaczyłam, że chociaż chłop i baba nie są sobie równi pod względem biologicznym, to można ich uznać za równych pod względem kulturowym. Czy to mężczyzna, czy to kobieta - każdy jest istotą ludzką, dysponującą rozumem, uczuciami i prawem do godnego traktowania. To, czy jesteśmy wykształceni, uczciwi, szlachetni i utalentowani, nie zależy od naszej budowy ciała i seksualności, tylko od zupełnie innych czynników. Chociaż mężczyźni są wyższą płcią, potrafią oni odnosić się z szacunkiem do kobiet i chronić je przed wszelkimi zagrożeniami. Ewolucja kulturowa sprawiła, że samiec Homo sapiens, który - z biologicznego punktu widzenia - mógłby śmiało wykorzystywać samice, postanowił odnosić się do płci przeciwnej jak do stworzeń równych sobie. Niewiasty, dotychczas bezbronne, niewątpliwie na tym skorzystały.


Istota ewidentnie doskonalsza

Trzeba jednak pamiętać, że w tekście “Antyfeminizm, patriarchalizm i nierówność płci” postawiłam trudne pytanie, na które nie byłam w stanie odpowiedzieć. Chodziło o to, czy facet jest istotą zwierzchnią już od momentu poczęcia, czy dopiero od wejścia w okres dojrzewania. I właśnie od tej kwestii rozpocznę swoje dzisiejsze refleksje. Bo tak się składa, że niedawno znalazłam rozwiązanie tej dziwnej i kontrowersyjnej zagadki. Doszłam do wniosku, że męskość jest swego rodzaju darem: fenomenalnym prezentem od losu, który mały człowiek otrzymuje w okresie prenatalnym, a który w pełni się uaktywnia około 14 roku życia.

O ile wiem, ludzki embrion w początkowej fazie swojego istnienia zawsze należy do płci żeńskiej. Jeżeli natura go zlekceważy, to pozostanie on taki aż do końca swoich dni. Lecz jeśli przyroda zechce nad nim popracować, jeśli zdecyduje się włożyć więcej wysiłku w jego formowanie, jeśli hojnie obdarzy go testosteronem, to dziewczęcy zarodek zamieni się w chłopca - istotę ewidentnie doskonalszą. Da się to porównać do dziejów kawałka drewna. Gdybyśmy wyciosali z niego prostą bryłę i na tym poprzestali, to owa bryła na wieki pozostałaby tylko bryłą.

Ale gdybyśmy usiedli przy tym surowcu, poświęcili mu trochę czasu i zaczęli w nim rzeźbić, to banalny kloc przeobraziłby się w formę o wiele szlachetniejszą. Nieskomplikowana bryła stałaby się posągiem - kto wie, czy nie dziełem sztuki? Można zatem powiedzieć, że samiec Homo sapiens jest wybrańcem i tworem w pełni dopracowanym. Szczęśliwcem, który jeszcze przed urodzeniem tak bardzo spodobał się naturze, że ta postanowiła w niego zainwestować. Czyż sposób, w jaki powstają przedstawiciele płci męskiej, nie jest pierwszym dowodem na ich biologiczną wyższość?


Symbol chłopięcego dojrzewania

Jakiś czas temu znalazłam w Internecie ciekawy demotywator, z którego wynikało, że facet jest czarodziejem, gdyż potrafi stworzyć dziecko za pomocą różdżki (fallusa). Uważam, że to oryginalne porównanie doskonale odzwierciedla stan faktyczny. Powiedziałabym nawet, że o ile popularnym symbolem żeńskiego dojrzewania jest Lolita, bohaterka powieści Vladimira Nabokova, o tyle symbolem męskiego dojrzewania powinien być Harry Potter - postać z serii książkowej Joanne Kathleen Rowling. No, bo wyobraźmy sobie młodziutkiego, nastoletniego chłopaka. Egzystuje on w nudnym, mugolskim świecie, ale na pewnym etapie istnienia spostrzega, że z jego życiem dzieje się coś zdumiewającego.

Przede wszystkim, totalnej transformacji ulega jego sylwetka. Młodzieniec, który przez całe życie był drobny i słaby jak dziewczynka, niemal z dnia na dzień staje się wysoki, potężny i silny. To wszystko dzieje się tak nagle, że chłopiec, który jeszcze zimą był wątłym dzieckiem, latem może być już wielki i mocarny jak rycerz. Czemu tak się dzieje? Cóż, w nastolatku odzywa się gigantyczna i nieokiełznana moc, którą nosił w sobie od wczesnej fazy życia, a która dopiero teraz postanowiła się uzewnętrznić. Tą mocą jest męskość - siła tak intensywna i gwałtowna, że aż zdolna do dokonywania ogromnych zmian w imponująco szybkim tempie.


Upojenie siłą, odurzenie energią

Można odnieść wrażenie, że to jakiś cud, nadzwyczajny rodzaj magii. Ale to tylko biologia: hormony szalejące w chłopięcym organizmie. Młodzian dostrzega zmiany, jakie zachodzą w jego kształtującym się ciele. Uświadamia sobie swoją tężyznę fizyczną, krzepkość mięśni i coraz wyrazistszą przewagę nad dziewczętami. Jest zafascynowany tym, co się z nim dzieje. Czuje się wyjątkowy, ulega złudzeniu, że mógłby góry przenosić. Chce dokładnie poznać swoją męskość, przetestować ją na tysiąc sposobów, zasmakować jej blasków i możliwości. Niestety, nie zawsze wie, jak to zrobić. Dlaczego?

Bo - z psychologicznego punktu widzenia - wciąż jest zwykłym smarkaczem. Małoletnim, niedoświadczonym życiowo, wesołym, beztroskim, infantylnym i naiwnym. Współistnieją w nim dwie osobowości: ta dziecięca i ta męska. Dojrzewający chłopiec, jako człowiek bardzo młody, pragnie się bawić i przeżywać ekscytujące przygody. Jednocześnie ma już w sobie męskość, która go rozpiera i pobudza do działania. Ten konflikt wewnętrzny prowadzi niekiedy do absurdalnych sytuacji. Młokos potrafi rozrabiać, uczestniczyć w ekstremalnych zabawach oraz dokonywać niebezpiecznych czynów w imię popisania się przed kolegami lub koleżankami.


Tytaniczna moc w rękach dziecka

Skąd to się bierze? Ano z połączenia dwóch przeciwstawnych sił: dziecięcej głupoty i męskiej witalności. Dorastająca istota pojmuje już swoją wyższość i swój potencjał, ale - z racji niedojrzałości emocjonalnej - nie potrafi ich właściwie wykorzystać. Tak samo jest w przypadku seksualności. Młodzieniec rozumie już, do czego służą genitalia, wie o decydującej roli, jaką odgrywa samiec w świecie zwierząt, przeżywa nawet pierwsze chwile pożądania (pragnie chwytać panny, zniewalać je, przygniatać, pochłaniać i penetrować. Ciekawostka: gdy dwoje ludzi uprawia miłość, ich zachowanie stopniowo się zmienia. Mężczyzna, wraz z upływem czasu, staje się coraz bardziej zaborczy, zdeterminowany i ofensywny, a niewiasta - coraz uleglejsza i mniej zdolna do oporu).

Nastolatek zaczyna się masturbować i interesować erotyką. Męskość po prostu z niego kipi - czasem dosłownie, w formie polucji, czyli wytrysków nasienia dokonujących się podczas snu. Niestety, kiedy ta samczość miesza się z infantylnością, efekty bywają opłakane. Niesmaczne (pornograficzne lub mizoginiczne) żarty, penisy rysowane w zeszytach i na ścianach, obsesja na punkcie nagości i zmysłowości - oto, do czego może doprowadzić koegzystencja dziecka i mężczyzny w jednym osobniku. Takie ekscesy bywają oburzające, zwłaszcza dla kobiet czuwających nad wychowaniem chłopca, jednak wypada je zrozumieć i zaakceptować.


Czymże jest męskość?

Jak już napisałam, męskość to nadludzka moc. Tak kolosalna i oszałamiająca, że aż trudna do opanowania i mogąca wymknąć się spod kontroli. Trzeba mieć dużo wyrozumiałości dla niedorosłej, lekkomyślnej, nieznającej życia istoty, która zmaga się z olbrzymią i groźną siłą pochodzącą z jej wnętrza. Oczywiście, nie można przy tym popadać w permisywizm. Należy uczyć szczeniaka, że nie posiada on prawa do wszystkiego. Przykładowo, nie wolno mu rozładowywać napięcia seksualnego na tych dziewczętach, które sobie tego nie życzą. Poza tym, małolatowi trzeba stale przypominać, że z erotycznością nie ma żartów. Choroby weneryczne, ciężarne uczennice, oskarżenia o molestowanie - to realne zjawiska, a nie bajki opowiadane przez babcie i katechetki.

Czym jednak jest sama męskość? Myślę, że można ją zdefiniować jako zestaw zalet, udogodnień, przywilejów i swobód dawanych facetowi przez Matkę Naturę. Do tych wspaniałych i godnych pozazdroszczenia podarunków należą:

- wielkość (wysoki wzrost i dobrze rozwinięte mięśnie)
- siła (o jakiej większość kobiet może tylko pomarzyć)
- władza (wiążąca się z posiadaniem członka, czyli narzędzia fizycznej supremacji)
- wolność (możliwość swobodnego uprawiania seksu i niezachodzenia w ciążę)
- komfort (brak miesiączki oraz niewygód związanych z brzemiennością i porodem)
- energia (nie tylko duży popęd płciowy, ale także ciągłe gnanie przed siebie, żądza aktywności, awansu i sukcesu)
- wysoka samoocena (wynikająca ze znajomości własnych atutów)
- moc twórcza (zdolność do zapładniania, a więc tworzenia nowych istot ludzkich)
- śmiałość, stanowczość, władczość, wojowniczość, honorowość (będące naturalną konsekwencją wcześniej wymienionych cech)
- przyjemność (o ile się nie mylę, ejakulacja prawie zawsze idzie w parze z ekstazą. Kochanek, zapładniający swoją damę, niemal na sto procent będzie odczuwał rozkosz. Tymczasem przedstawicielka płci żeńskiej wcale nie potrzebuje orgazmu do zostania matką)
- dyskrecja (mężczyzna nie posiada błony dziewiczej. Nie musi się bać defloracji ani tego, że po kopulacji będzie wiadomo, czy był to jego pierwszy raz, czy nie)
- inteligencja (badania dowodzą, że panowie zazwyczaj mają wyższe IQ)
- maksymalizm (facet, z przyczyn oczywistych, musi dostarczać swojemu organizmowi większe ilości pokarmu. Nabiera przez to przekonania, że należy mu się więcej od życia)
- niepodrabialność (z tego, co wiem, wynika, że zmiana płci z męskiej na żeńską jest prosta jak drut. Ale zrobienie chłopa z baby jest już trudne, bo dotychczas nie udało się uczonym wyhodować fallusa. Z braku laku, transseksualistom K/M przyczepia się sztuczne prącia. Jakże skomplikowaną i zaawansowaną istotą musi być facet, skoro współczesna nauka przy nim wymięka!)

Jeśli kobieta jest aniołem, to mężczyzna jest archaniołem. Jeśli kobieta jest zwykłą śmiertelniczką, to mężczyzna jest herosem. Jeśli kobieta jest reprezentantką pospólstwa, to mężczyzna jest arystokratą. Jeśli kobieta jest mugolką, to mężczyzna jest czarodziejem. Jeśli kobieta jest człowiekiem, to mężczyzna jest nadczłowiekiem (w rozumieniu nietzscheańskim). Ośmielam się mniemać, że płeć królująca została szczególnie umiłowana przez Zeusa, Aresa i Dionizosa.


Ta sama wiedza, różne podejście

Niedawno wpadła mi w ręce pewna feministyczno-naturalistyczna powieść (nie zdradzę, jaka, żeby jej nie reklamować). Chociaż zupełnie nie zgadzam się z jej treścią, muszę przyznać, że uzmysłowiła mi ona podobieństwa i różnice występujące między feministkami i antyfeministkami. Otóż zarówno feministki, jak i antyfeministki zauważają brak równości między osobnikami męskimi a żeńskimi. Na czym więc polega rozbieżność? No cóż… Feministki nie uznają naturalnego stanu rzeczy, buntują się przeciwko niemu, wypierają go ze świadomości i ukrywają straszną prawdę pod warstwą populistycznych sloganów. Natomiast antyfeministki akceptują zastane dysproporcje, wychodząc z założenia, że skoro przyroda nadała światu taki kształt, to nie ma sensu nad tym płakać.

Feministki i feminiści od lat dążą do tego, żeby oszukać przeznaczenie, poskromić naturę, zredukować lub zamaskować przygnębiającą nierównorzędność płci. Czasem nawet udaje im się wywołać iluzję równości. Dla przykładu, pigułka antykoncepcyjna stwarza pozór, że kobieta wcale nie musi zajść w ciążę podczas spółkowania z facetem. Sęk w tym, że te wszystkie wynalazki, mające na celu uczynienie samicy równej samcowi, są sztuczne. Tabletki antykoncepcyjne, jak również akty prawne wdrażające równouprawnienie kobiet, to dzieła człowieka, wytwory kultury. Istnieją one tylko w syntetycznym, cywilizowanym, wykreowanym przez istoty ludzkie świecie.

Wymienione innowacje są zwykłym fałszem i mydleniem oczu, wprowadzanym po to, żeby babom nie było przykro. Chociaż ludzkość przyzwyczaiła się do nich jak do powietrza, naturalny stan rzeczy pozostaje niezmieniony. Ludzie udają równych, używają swoich nowoczesnych wynalazków, jednak w przyrodzie nadal utrzymuje się tradycyjny patriarchat. Aktualne prawodawstwa i układy społeczne zapewniają równy status kobietom i mężczyznom. Lecz w naturze - jak go nie było, tak nie ma. Porównajmy to do rozmaitych urządzeń i przyrządów. Człowiek nie posiada skrzydeł, ale ponieważ pragnął latać, wymyślił balon i samolot. Człowiek nie ma sokolego wzroku, ale - chcąc go uzyskać - zbudował lunetę, lornetkę i teleskop.


Kłopotliwa nierówność płci

Nie zmienia to jednak faktu, że w przyrodzie nie występują ani balony, ani samoloty, ani lunety, ani lornetki, ani teleskopy. Tak samo jest z pozycją panów i pań. Natura nie stworzyła równości płci, ale nasz gatunek - zachłyśnięty demokratyzmem i liberalizmem - postanowił wyprodukować ją sam. Jednakowa ranga mężczyzn i kobiet jest kolejnym syntetycznym tworem, którego nie ma w przyrodzie, a który został wykreowany przez człowieczą pomysłowość. Nie ulega wątpliwości, że gdyby któregoś dnia cywilizację trafił szlag, a ludzie powrócili do swoich zwierzęcych zwyczajów, to o żadnym równouprawnieniu nie byłoby mowy.

Dopiero wtedy wyszłoby na jaw, jakie są prawdziwe możliwości jednego typu seksuologicznego względem drugiego. Miejmy nadzieję, że ten czarny scenariusz nigdy się nie spełni. Gdyby prawo, moralność i etyka przestały obowiązywać, to samice Homo sapiens miałyby nie lada kłopot. Piszę to właśnie jako jedna z samic. Ja wiem, że nie dorastam mężczyznom do pięt, ale wcale bym nie chciała, żeby wykorzystywali oni swoją przewagę przeciwko mnie. Podobnie jak inne baby, marzę o tym, by reprezentanci płci wyższej okazywali mi szacunek i traktowali mnie po ludzku. Jestem wszak człowiekiem - tyle że znacznie mniejszym i słabszym od osobników męskich.

Faceci powinni być łagodni dla nas, niewiast, albowiem my również posiadamy rozum i uczucia. Zaiste, kłopotliwa sprawa z tą nierównością płci! Dlaczego rzeczywistość wygląda tak, a nie inaczej? Skąd się wzięły drastyczne dysproporcje, które wielu osobom mogą się wydawać niesprawiedliwe? Myślę, że natura, dążąc do skonstruowania istoty doskonałej, odebrała panu większość ułomności i przekazała je pani. Czy jej plan zakończył się powodzeniem? Jeśli tak, to na ile? Czy mężczyzna jest - sam w sobie - ideałem? Oczywiście, cały czas mówimy o cechach esencjonalnych, a nie o indywidualnych zaletach i wadach konkretnych jednostek.


Feminizm, czyli poprawianie przyrody

Jak już napisałam, feministki zdają sobie sprawę z biologicznej nadrzędności samców. Przemawiają za tym dwie rzeczy. Po pierwsze to, że każda kobieta nosi w sobie podświadomą wiedzę o sile fizycznej i kopulacyjno-reprodukcyjnych zdolnościach mężczyzn. Po drugie to, że feministki histeryzują, jakby właśnie zostały odłączone od Matriksa i poznały zatrważającą prawdę o realnym świecie. Powieść, o której wcześniej wspomniałam, uświadomiła mi, że wyznawczynie feminizmu są równie oświecone jak zwolenniczki antyfeminizmu.

Problem w tym, że te pierwsze nienawidzą faktów, są nimi przerażone, pragną od nich uciec albo maksymalnie je zatuszować. Feministyczny bunt przeciwko naturze, dzika zawiść, dojmująca rozpacz i ślepa frustracja nierzadko prowadzą do androfobii, mizoandrii, kompleksu Amazonki, kompleksu Dafne, kompleksu Diany, kompleksu Klitajmestry, syndromu zazdrości o penisa etc. Zwróćmy uwagę na to, że dzisiejsze feministki kombinują, jak wykorzystać naukę i technikę do stworzenia syntetycznej równości płci. Tym samym przyznają, że w przyrodzie żadnej równości nie ma.

Skoro postrzegają nowoczesną technologię jako sposób na zrównanie szans kobiet i mężczyzn, to znaczy, że natura nie zagwarantowała im tego egalitaryzmu. Gdyby działaczki feministyczne wierzyły w naturalną równość płci, to nie dążyłyby do jej sztucznego wytworzenia. To trochę tak jak z telewizorem. Gdyby w przyrodzie występowały odbiorniki telewizyjne, to nikt nie musiałby ich fabrycznie produkować. Każde działanie, polegające na wyrównywaniu naturalnych nierówności, świadczy o niezadowoleniu z przyrody i chęci jej poprawienia.

Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, feministki są utajonymi antyfeministkami. Entuzjastki feminizmu wiedzą, że panowie i panie nie rodzą się równi. Robią więc wszystko, co w ich mocy, aby wykreować równość za pomocą dostępnych środków. Częściowo im się to udaje. Ale nie zestawiajmy tego, co sfabrykował człowiek, z tym, co powołała do życia Matka Natura. Nie należy stawiać sztucznych choinek w jednym szeregu z prawdziwymi. Nawet, jeśli te sztuczne są trwalsze i bardziej kolorowe od naturalnych.


Antyfeminizm, czyli postawa stoicka

Przyroda nie dała światu wielokolorowych drzewek, ale człowiek tak bardzo o nich marzył, że zrobił je samodzielnie. Kobiety nie zostały zaprojektowane jako równe mężczyznom, ale część z nich, niepogodzona z losem, zaczęła szukać sposobu na przezwyciężenie tej trudności. Można się spierać o to, czy korygowanie natury jest słuszne, czy niesłuszne. Nie można jednak zaprzeczyć, że pewne rzeczy i zjawiska (różnobarwne choinki, równość płci) są kompletnie nieznane środowisku naturalnemu. Skąd więc się biorą chwytliwe hasła głoszące równorzędność chłopów i bab? Otóż pełnią one funkcję kompensacyjną.

Chodzi bowiem o to, żebyśmy my, niewiasty, nie czuły się mniej wartościowe od wielkich istot uzbrojonych w fallusy. Poza tym, te frazesy odnoszą się bardziej do realiów kulturowych niż biologicznych. Co ja, antyfeministka i orędowniczka patriarchalizmu, myślę o ideologii feministycznej? Moim zdaniem, przyjęcie takiego światopoglądu sugeruje, że jest się śmiertelnie obrażonym na Matkę Naturę. To strasznie dziecinne i niepoważne. Jak można mieć pretensje do przyrody? Dziś feministki gniewają się na nią za to, że nie ustanowiła równości płci. Czy jutro będą się złościć, że śnieg jest biały, kot ma cztery łapy, a woda składa się z tlenu i wodoru?

Miłośniczki feminizmu sarkastycznie nazywają facetów “panami i władcami”. Lecz jeśli spojrzymy na rzeczywistość przez pryzmat fizjologii i seksuologii, to odniesiemy wrażenie, że oni naprawdę są naszymi naturalnymi zwierzchnikami. Ważne: zwierzęce instynkty to jedno, a codzienne życie i normy społeczne to drugie. W zwykłych, powszednich sytuacjach, kiedy płeć nie odgrywa żadnej roli, biologiczna nierówność ludzi nie jest zbyt widoczna. Czasem nawet nie zwraca się uwagi na to, czy ma się do czynienia z panami, czy z paniami. Liczy się bieżąca sprawa, a nie jej uczestnicy/obserwatorzy. Ale w innych okolicznościach, gdy płeć ma znaczenie… Cóż, wszystko wychodzi w praniu!


Insygnium władzy

Wróćmy jednak do samych mężczyzn, do ich jedynej w swoim rodzaju biologiczności. Nie ma na świecie obiektów bardziej męskich niż członek i jądra (tzw. klejnoty). To właśnie one są fundamentem samczości: jej początkiem, rozwinięciem i końcem. Penis jest - mówiąc brutalnie i hiperbolicznie - pałką, dzięki której facet egzekwuje swoją fizyczną władzę nad partnerką. Jednocześnie prącie jest rekwizytem życiodajnym, bo za jego pośrednictwem mężczyzna doprowadza do poczęcia nowego człowieka. Fallus, powołany do kreowania bytów ludzkich, sam jest pełen życia i wigoru. Czy ktoś zna inną część ciała, która potrafiłaby samodzielnie się podnieść, powiększyć, wydłużyć i wzmocnić?

Przyrodzenie stanowi również źródło męskiej satysfakcji seksualnej. O ile u baby strefy erogenne są rozsiane po całym ciele, o tyle u chłopa są skoncentrowane w tym jednym organie. Udowadnia to, że członek jest czymś niezwykle ważnym. Czymś, na co trzeba zwrócić szczególną uwagę. Penis to narząd niesamowicie wrażliwy na ból, o czym świadczy fakt, że nawet jego przypadkowe uderzenie może przynieść facetowi mękę. Dlaczego natura uczyniła fallusa tak delikatnym? Dlatego, że jest on niewypowiedzianie cenny i należy mu się wyjątkowa ochrona. Bardzo wyczulone na ból są także jądra - specjalne narządy schowane w mosznie.


Jądra i ich wszechmoc

Jądra są jak gdyby silniczkami, które wprawiają w ruch całą machinę zwaną męskością. To one produkują plemniki i samcze hormony. Każde z męskich jąder, już przez swoją specyficzną nazwę, przywodzi na myśl jądro atomowe. Na pozór małe i nieistotne, w rzeczywistości posiada ono nadzwyczajną moc i olbrzymie możliwości. Jądro atomowe jest czymś wszechpotężnym - może dawać mnóstwo energii, ale też stanowić podstawę broni masowego rażenia. Podobnie przedstawia się sytuacja jądra męskiego.

Poprzez produkcję plemników i testosteronu wpływa ono na przedłużenie ludzkiego gatunku. Z drugiej strony, organ ten może wywołać sporo szkód - pośrednio przyczynić się do niechcianej ciąży u kobiety albo popchnąć mężczyznę do nieetycznego, karalnego, seksualnego incydentu. Męskość, moc niemalże magiczna, jest równocześnie zbawienna i destrukcyjna. A za wszystkim stoją właśnie jądra - dwie szare eminencje, chowające się za kulisami i pociągające za sznurki.

Cielesność faceta to dar, z którym nie może się równać żaden inny. Czy to takie dziwne, że męska dyspozycja seksualna jest nazywana potencją? Ja myślę, że skojarzenie tej potęgi z potencjałem to strzał w dziesiątkę! W poprzednim akapicie porównałam siłę jąder do mocy bomby atomowej. I wiele wskazuje na to, że wcale nie była to przesada. Jeśli wierzyć portalowi Racjonalista.pl, każdy mężczyzna - podczas jednego wytrysku - wyrzuca z siebie tak wiele plemników, że mógłby zapłodnić wszystkie kobiety w Europie. Masowe rażenie, ot co!

Ile dzieci potrafiłby spłodzić ludzki samiec w ciągu jednego tygodnia? A w ciągu miesiąca? A w ciągu całego życia? Jak wiele zarodków byliby w stanie zmajstrować - w 2012 roku - wszyscy panowie na Kuli Ziemskiej? Kuźwa, chyba zdołaliby zaludnić cały Kosmos! Jak bogowie! Dla odróżnienia, organizm kobiety umie wytworzyć tylko 400 dojrzałych płciowo komórek jajowych. I to nie za jednym zamachem, tylko w ciągu całej egzystencji. Informacja ta pochodzi ze strony internetowej Mojaowulacja.pl.


Teraz o paniach

Ktoś mi kiedyś zarzucił, że zawsze chwalę i wywyższam facetów, a nigdy nie piszę niczego miłego o niewiastach. W związku z tym, spróbuję dzisiaj nadrobić tę zaległość. Istnieją cnoty, które można uznać za typowe dla kobiet, a które zdarzają się dosyć często. Baby bywają bardziej pracowite, pilne, staranne i dokładne od chłopów, co przekłada się na dobre wyniki w szkole i w pracy. Dziewczynki, przynajmniej w podstawówkach i gimnazjach, otrzymują przeważnie wysokie oceny i cieszą się pozytywną opinią nauczycieli. Świetne przygotowanie do zajęć, odrobione prace domowe - to wszystko świadczy o sumienności i poważnym podejściu do sprawy.

Podczas gdy chłopcy (targani męskimi hormonami) dokazują i używają życia, dziewczęta wypełniają swoje obowiązki i martwią się o przyszłość. Przedstawicielki płci żeńskiej łatwiej podporządkowują się regulaminom i wytycznym, dzięki czemu nie narażają się swoim przełożonym. Wrodzona ostrożność i przezorność powodują, że kobiety zachowują się bardziej odpowiedzialnie, rozsądnie i dojrzale. Panie rzadziej wchodzą w konflikt z prawem, co już dawno zaowocowało korzystnym stereotypem i doprowadziło do faworyzacji kobiet w sądach. Niewiasty, jako istoty rzetelne, solidne i przykładne, zazwyczaj nie mają problemów z przestrzeganiem umów, terminów i zaleceń. Szkoda tylko, że cała ta damska “akuratność” wypływa z uległej, pasywnej, uniżonej, posłusznej natury samicy.

U bab częściej objawiają się takie cechy jak empatia, czułość, wyrozumiałość, uczynność czy litościwość. Gdy mamy jakieś zmartwienie i szukamy wsparcia emocjonalnego, najprędzej znajdziemy je właśnie u kobiety. Niewiasta raczej nie wyśmieje naszych łez, nie zbagatelizuje naszego dylematu, nie porzuci nas na pastwę losu. Żeńska tkliwość, dobroduszność i wrażliwość na cudzą krzywdę mogą wynikać z dwóch czynników. Po pierwsze: z instynktu macierzyńskiego. Po drugie: z niskiej pozycji w przyrodzie (sprawiającej, że kobieta identyfikuje się z tymi, którzy są słabi, uciśnieni, zranieni, wyzyskani przez możniejszych).


Kobiece zorientowanie na wnętrze

Zdarza się, że baby biorą wszystko do siebie, są ksobne, a przy okazji introwertyczne. Kobiece zorientowanie na wnętrze, skutkujące bogatym życiem duchowym i rozwiniętą inteligencją intrapersonalną, również bierze się z pewnych uwarunkowań biologicznych. U niewiasty to, co najważniejsze, znajduje się w środku. Damskie narządy rozrodcze, w przeciwieństwie do męskich, są ukryte wewnątrz organizmu. Niewiasta jest tą, która przyjmuje do swojego ciała fallusa, a więc obiekt pochodzący z zewnątrz. Także zarodek, nienarodzone dziecko, rozwija się w środku kobiecego ciała.

Kobieta jest istotą biorącą, wchłaniającą, otrzymującą. Samiec daje, a samica przyjmuje. Samiec jest jak krawiec, a samica jak materiał krawiecki. Samiec pełni funkcję siewcy, a samica odgrywa rolę ziemi, na którą padają nasiona. Samiec dzierży płonącą pochodnię, a samica staje się zbiornikiem wodnym, w którym ta pochodnia jest gaszona. Samiec posiada miecz, a samica pochwę. Samiec to drwal, a samica to drzewo. Samiec przypomina falę tsunami, a samica kojarzy się z zalanym lądem. Samiec jest pociągiem, a samica tunelem. Samiec gra wchodzącego, a samica komnatę. Samiec nadaje sygnał, a samica go odbiera.


Pozostałe zalety niewiast

Jeśli chodzi o inne zalety pań, to wypada wspomnieć o względnym opanowaniu i braku niekontrolowanej agresji. Wprawdzie baby często bywają zirytowane, podminowane i rozdrażnione, ale prawie nigdy nie zdarzają im się ataki furii prowadzące do rękoczynów. To panowie, osoby zmagające się z testosteronem, słyną z nieprzeciętnych napadów gniewu. Niestety, ma to też ujemne strony. Kobiety, będące urodzonymi pacyfistkami, rozjemczyniami i dyplomatkami, nierzadko miewają kłopoty ze zrozumieniem idei patriotycznych, niepodległościowych, narodowowyzwoleńczych i antysystemowych.

Niewiasty często wkładają całe serce w to, co czynią - umieją angażować się uczuciowo w różne działalności, także w związki miłosne. Panie potrafią przywiązywać się do ludzi i rzeczy, nieobce im są takie cnoty jak wierność czy słowność. Jak na ironię, żeńska lojalność i oddanie również mogą wypływać z charakterystycznej dla samic poddańczości. Ech, któryś z polskich pisarzy całkiem słusznie stwierdził, że kobieta jest z natury niewolnicą! Szalenie istotnymi atutami kobiet są: uroda, wdzięk, ponętność, urok osobisty i subtelność. Pomijam tutaj fakt, że te cechy zostały stworzone z myślą o facetach (po to, by ich podniecać i mobilizować do aktywności seksualnej).


Zakończenie

Im więcej wiem, pojmuję i dostrzegam, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że w przyrodzie nie występuje zjawisko równości płci. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że mężczyźni są istotami doskonalszymi od kobiet (argumenty, potwierdzające tę tezę, zawarłam zarówno w tym artykule, jak i w starszym tekście “Antyfeminizm, patriarchalizm i nierówność płci”). Świadomość tego, że natura uczyniła samców lepszymi od samic, nie jest łatwa do przełknięcia - zwłaszcza, kiedy jest się samicą.

Niewiasty, które zostają poinformowane o poważnych dysproporcjach istniejących między płciami, zazwyczaj wpadają w złość i wypierają tę prawdę ze świadomości. Te, które drążą temat, mogą przyjąć jedną z dwóch postaw: feministyczną (polegającą na buncie przeciwko przyrodzie i dążeniu do oszukania przeznaczenia) lub antyfeministyczną (opierającą się na pogodzeniu z losem). Ja wybrałam tę drugą, gdyż uważam ją za bardziej racjonalną. Feminizm to, według mnie, zupełnie niepotrzebne szarpanie się z naturą, niejednokrotnie skutkujące niechęcią do facetów.

Potępiam tę ideologię, a zwłaszcza ogłoszoną przez feministki “walkę płci”. Za tym terminem kryje się bowiem nienawiść, agresja, pogarda, zaczepność, dzielenie narodu i zakłócanie porządku. Zamiast negatywnych emocji, proponuję przyjaźń ponad podziałami, wzajemne zrozumienie, życzliwość i poszanowanie cudzej godności. Parafrazując pewne hasło: “Nierówni, ale solidarni”. Kobiety proszę o pokorę, a mężczyzn - o to, żeby woda sodowa nie uderzała im do głowy.


Natalia Julia Nowak,
24-27 stycznia 2012 r.



Licencja: Creative Commons
0 Ocena