Pokrewieństwo Narodów Słowiańskich jest faktem - potwierdzają to zarówno nauki humanistyczne, jak i ścisłe. Istnieje coś takiego jak gen słowiańskości, R1a1, który ma wiele tysięcy lat.

Data dodania: 2011-11-07

Wyświetleń: 1211

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

R1a1, czyli gen słowiańskości

Poszukując informacji na temat pochodzenia Słowian, natknęłam się na szereg materiałów, z których wynikało, że istnieje coś takiego jak “gen słowiańskości” - haplogrupa R1a1, dzieląca się na mniejsze podgrupy. Haplogrupa ta jest niezwykle rozpowszechniona w Europie Centralnej i Wschodniej, jednak często występuje również w Środkowej Azji i Skandynawii (oczywiście, tylko u mężczyzn, gdyż jej nośnikiem jest męski chromosom Y). Zdaniem genetyków, R1a1 pojawiła się w Europie wiele tysięcy lat temu, co podważa dominującą dotychczas teorię, według której Słowianie przybyli na Stary Kontynent w V lub VI w. n.e. Coraz częściej mówi się, iż wielka wędrówka Słowian mogła przebiegać zupełnie inaczej niż to sobie dotąd wyobrażano - istnieje prawdopodobieństwo, że nasi przodkowie nie przybyli z Azji Środkowej do Europy, tylko wyruszyli z Europy do Azji Środkowej.


Polska kolebką Ariów?

Jeśli chodzi o polski gen, R1a1a7, to jest on wyjątkowo stary: może mieć nawet od 10 do 12 tysięcy lat. Stąd hipoteza sugerująca, iż kolebką Słowian i w ogóle Indoeuropejczyków (tzw. Ariów) są ziemie polskie. Czy to prawda? Artykuł Petera Underhilla, który ukazał się w listopadzie 2009 roku w czasopiśmie “Nature”, pobudził wyobraźnię wielu Polaków i podwyższył ich samoocenę. Ja jednak myślę, że teoria o polskich korzeniach Słowian i innych Indoeuropejczyków jest zbyt piękna, żeby była prawdziwa. Pamiętajmy, iż istnieje wiele wykluczających się przypuszczeń dotyczących pochodzenia naszych przodków. Jedna z popularnych hipotez głosi, że lud słowiański wywodzi się z Bałkanów. Według innej, Słowianie pochodzą z terenu dzisiejszej Ukrainy. Jak widać, pomysłów jest co niemiara i można w nich przebierać jak w koszu z jabłkami. Oby tylko nie prowadziło to do kłótni i udowadniania innym własnej “wyższości”!


Postrzegać jako półrodaków

Czym jest jednak sama słowiańskość? Kwestią posiadania haplogrupy R1a1 i niczym więcej? Według mnie, słowiańskość składa się z dwóch elementów: pochodzenia etnicznego i przynależności kulturowej. Ta druga to przede wszystkim język, folklor i religia (poprzez religię rozumiem rodzimowierstwo, a nie chrześcijaństwo, które dotarło do Europy z Bliskiego Wschodu i jest ewidentnie obce). Im częściej myślę o etnicznym i kulturowym pokrewieństwie Słowian, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, iż my, Polacy, powinniśmy postrzegać przedstawicieli pozostałych Narodów Słowiańskich jako swoich półrodaków. A oni nas, oczywiście. Choć każdy z tych Narodów jest odrębnym bytem, zasługującym na suwerenność i indywidualne traktowanie, niewątpliwie ma z nami bardzo dużo wspólnego.


R1b1 - potomkowie Tutenchamona?

A przynajmniej więcej niż Niemcy - użytkownicy języka germańskiego i nosiciele haplogrupy R1b1. Skoro jesteśmy już przy temacie R1b1, to wypada wspomnieć o ciekawostce opublikowanej na stronie Odkrywcy.pl. Portal Odkrywcy sugeruje bowiem, iż w Europie Zachodniej żyje wielu potomków egipskich faraonów. Oto stosowny cytat: “Naukowcy z iGENEA porównali próbkę DNA Tutenchamona z materiałem genetycznym współczesnych Europejczyków. (…) Średnio połowa europejskich mężczyzn miała wspólnych przodków z egipskim władcą. W niektórych krajach było to aż 70% populacji (np. w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Francji). DNA porównano pod kątem tzw. haplogrup, czyli charakterystycznych, podobnych ze względu na wspólne pochodzenie, serii genów położonych w specyficznym miejscu na chromosomie. Krewnych Tutenchamona ujawniła haplogrupa oznaczona jako: R1b1a2”.


Idea iście rewolucyjna

Wróćmy jednak do problematyki słowiańskiej. Skoro my, Słowianie, jesteśmy genetyczną i kulturową jednością, to powinniśmy wreszcie porzucić wszelkie uprzedzenia i zacząć ze sobą współpracować na zasadzie równości, równorzędności, równouprawnienia, wzajemnego zrozumienia oraz szacunku dla cudzej odrębności narodowej. Jesteśmy rodziną, a przecież w rodzinie powinna panować zgoda, solidarność i - przede wszystkim - miłość. Nadszedł czas, abyśmy przestali patrzeć na siebie z pogardą oraz wyzwolili się spod jarzma uprzedzeń, także tych głęboko zakorzenionych w naszej mentalności. Solidaryzm słowiański jest ideą iście rewolucyjną, gdyż zmusza do porzucenia poglądów wyniesionych z domu, do tworzenia nowej rzeczywistości i do szokowania ludzi zniewolonych przez skostniałe przekonania (to wszystko wymaga nie lada śmiałości). Siejmy miłość, a nie nienawiść! Jak to się mówi: trzeba siać, siać, siać!


Usunąć bałagan! Wprowadzić porządek!

Ważna uwaga: podczas budowania nowych, przyjaznych stosunków słowiańsko-słowiańskich wcale nie należy zapominać o tym, co było w naszej historii złe, nieuczciwe, niesprawiedliwe i patologiczne. Tam, gdzie ma panować miłość, empatia i poczucie wspólnoty, nie może bowiem być miejsca na niedomówienia, kłamstwa i robienie dobrej miny do złej gry. W relacjach między Słowianami nie zapanuje świeżość dopóty, póki nie rozprawią się oni z tym, co stare, paskudne, zgniłe i cuchnące. Pierwszym krokiem do wprowadzenia porządku jest przecież usunięcie bałaganu. Nikt nie mówi, że walka z bałaganem jest łatwa i przyjemna. Nikt nie sugeruje, iż stawienie czoła totalnemu bajzlowi nie wymaga pewnej odwagi. Ale trzeba wziąć się w garść i zlikwidować bezład, żeby następnego dnia obudzić się w przytulnym i pełnym harmonii otoczeniu.


Zrozumienie, przebaczenie, zjednoczenie

My, Słowianie, musimy rozmawiać ze sobą o tym, co było między nami nie tak. Te rozmowy nie powinny jednak polegać na wzajemnym obrzucaniu się oskarżeniami i pluciu na interlokutora, tylko na słuchaniu ze zrozumieniem i wczuwaniu się w sytuację drugiej strony. Bez względu na to, czego dotyczy dyskusja, trzeba być otwartym na argumenty rozmówcy i kulturalnie przedstawiać własne poglądy. Niezbędna jest też odwaga cywilna. Jeśli ktoś kogoś skrzywdził, to powinien przyjąć do wiadomości swoją winę, pojąć jej destrukcyjność, dokładnie ją wyjaśnić, przeprosić za nią, zadośćuczynić pokrzywdzonemu i zacząć wszystko od początku. Pokrzywdzony zaś powinien zrozumieć te wyjaśnienia, przebaczyć przepraszającemu i zgodzić się na restart wzajemnych relacji. To jest trudne jak dżuma i cholera, ale - powtarzam - nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.


Nie jestem panslawistką, lecz solidarystką!

Na czym powinny się opierać nowe stosunki słowiańsko-słowiańskie? Na nieformalnej, dobrowolnej, swobodnej i spontanicznej współpracy między obywatelami (oraz, rzadziej, między rządami). Moim zdaniem, nasz słowiański solidaryzm powinien być naturalny, szczery, niewymuszony i bezinteresowny. Nie chcę słyszeć o żadnych formalnych uniach politycznych, paktach, traktatach, koncepcjach federacyjnych i projektach typu Sławia, bo to są mordercy niezależności narodowo-państwowej. Nie uważam się za panslawistkę, albowiem panslawizm kojarzy mi się z dążeniem do stworzenia czegoś na kształt drugiego ZSRR lub Imperium Rosyjskiego. Promuję zatem pojęcie solidaryzmu słowiańskiego.


Kto kocha, ten szanuje

Słowianie powinni się miłować. A jeśli kogoś miłujemy, to szanujemy jego autonomię, liczymy się z jego zdaniem i nie patrzymy na niego z góry. Tam, gdzie jest ucisk, pogarda, agresja, przemoc, strach i uraza, nie można mówić o prawdziwej miłości. Kolejna sprawa, o której warto wspomnieć: jeżeli chcemy mieć z kimś właściwe stosunki, to musimy się koncentrować na tym, co wspólne, podobne, łączące, pozytywne, piękne, dobre i wzbudzające nadzieję na przyszłość. Wiem, że to banalne i odrobinę populistyczne stwierdzenie, jednak czuję się zobowiązana przypomnieć tę prostą prawdę.


Chrześcijaństwo dzieli, pogaństwo łączy

Nas, Słowian, łączą geny, mowa i kultura. Może dobrym pomysłem byłoby symboliczne odwoływanie się do wspólnych tradycji pogańskich? Chrześcijaństwo podzieliło nas na katolików i prawosławnych, a rodzimowierstwo było i jest jedno. W dodatku nasze: własne, tutejsze, swojskie. Dlaczego lekceważymy dziedzictwo naszych przodków? Przecież nie mamy się czego wstydzić! Bądźmy dumni ze swojego pochodzenia i swojej mitologii, nie bójmy się podkreślać tego, co wyróżnia nas na tle innych grup etnicznych!


Pomysły do wzięcia

Następny koncept: promujmy swoją tradycję na zewnątrz, przypominajmy światu o tym, co Słowianie dali innym nacjom i co interesującego robili w dawnych czasach. Czy ludzkość wie, że to właśnie Słowianie wnieśli do kultury postać wampira i wymyślili piwo chmielowe (te i wiele innych ciekawostek można znaleźć na stronie Kns.us.edu.pl/artykuly/dawnislowianie/001.html)? Okazją do zjednoczenia się Słowian i zaprezentowania innym ludom cudów słowiańskości może być Euro 2012 organizowane przez Polskę i Ukrainę. Natomiast wspólne kibicowanie piosenkarce Ewie Farnie i oglądanie komedii “Operacja Dunaj” może przybliżyć do siebie Polaków i Czechów. W jednaniu i jednoczeniu ludności słowiańskiej mogłaby także pomagać antywojenna piosenka “Jugosławia” Leny Katiny oraz utwór Ich Troje pod tym samym tytułem.


Vedno skupaj

Kiedy będzie można powiedzieć, iż solidaryzm słowiański stał się faktem? Wtedy, gdy Polak, słyszący obelgi kierowane pod adresem Rosjan, Białorusinów, Chorwatów, Słoweńców czy Serbów, poczuje się, jakby sam został znieważony. Wtedy, gdy ów Polak będzie w stanie powiedzieć: “Jestem Słowianinem. Obrażając Słowian, obrażasz mnie!”. Zero tolerancji dla antyslawizmu! Precz z pielęgnowaniem urazy, nieufności, niechęci, żalu i złości! Zaperunić te wszystkie negatywne zjawiska! Bratia a sestry, spojte sa! Slovani - vedno skupaj! Ljubav i hrabrost!


Natalia Julia Nowak,
6-7 listopada 2011 roku



P.S. Z badań genetycznych wynika, że gen słowiańskości, czyli R1a1, najczęściej występuje w Polsce i… na Węgrzech. W ogóle wszystko wskazuje na to, iż Naród Polski jest najbardziej spokrewniony z Narodem Węgierskim. Czy to oznacza, że Węgrzy są Słowianami, chociaż posługują się językiem zaliczanym do ugrofińskich? A może na Węgrzech żyją potomkowie Polaków - imigrantów, którzy przybyli tam w czasach polsko-węgierskiego sojuszu (albo odwrotnie: może w Polsce mieszkają potomkowie przybyszów z Węgier)? Nie wiadomo. Jedno jest pewne: powiedzenie “Polak, Węgier - dwa bratanki” ma ręce i nogi. Jeśli to prawda, iż Polakom jest najbliżej do Węgrów, to Państwo Węgierskie powinno być naszym sprzymierzeńcem nr 1. Nie chodzi o to, żeby zrobić z Warszawy drugi Budapeszt, tylko o to, żeby przyjaźnić się z Narodem, który jest prawie taki jak my.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena