„Wchodziłem do szatni i nie wiedziałem, czy to aby na pewno nasi zawodnicy” – rozmowa z Krzysztofem Kulawikiem, szkoleniowcem Akuny Naprzodu Janów...

Data dodania: 2010-02-21

Wyświetleń: 1617

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 3

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

3 Ocena

Licencja: Creative Commons

Tydzień temu w Naprzodzie Janów doszło do zmiany na stanowisku trenera pierwszej drużyny. Postanowiliśmy zapytać szkoleniowca – którego życiowe losy nieustannie przeplatają się z Naprzodem – o przekrój swojej hokejowej kariery oraz zadania jakie stawia przed sobą oraz zawodnikami.

Andrzej Wróblewski: Jak rozpoczęła się Pańska przygoda z hokejem ?

Krzysztof Kulawik: Mając 14 lat zacząłem od tzw. „dzikich drużyn”. W tamtych czasach nie było grup młodzieżowych – jedynie juniorzy i seniorzy. W 1965 roku trafiłem do Naprzodu, po dwóch latach zrobiliśmy po raz pierwszy w historii klubu mistrza Polski juniorów, a rok później wicemistrza kraju.

Jakie były Pańskie największe sportowe osiągnięcia w roli trenera, a jakie jako zawodnika ?

- W karierze seniorskiej trzykrotnie wywalczyliśmy wicemistrzostwo i czterokrotnie brązowy medal. Jako trener najbardziej pamiętam pierwsze zdobyte z Naprzodem wicemistrzostwo Polski w roku 1989, za które w nagrodę zostałem wydelegowany przez PZHL na sympozjum hokejowe w Szwecji, gdzie można było sporo podpatrzeć i nauczyć się. Kolejne wicemistrzostwo przyszło w roku 1992 po porażce w finale z Unią Oświęcim,

Jaką funkcję pełnił Pan ostatnio w klubie przed objęciem stanowiska trenera pierwszej drużyny ?

- Trenowałem centralną ligę juniorów oraz pełniłem obowiązki koordynatora ds. młodzieży.

Kto w tej chwili zajmuje się szkoleniem juniorów ?

- W trening młodzieży włożyłem sporo pracy oraz czasu i dopóki będę miał siły poprowadzę obie drużyny.

A co z Markiem Koszowskim, który był asystentem trenera Lehockiego ?

- W tej chwili Marek asystuje Dariuszowi Haluchowi w grupie żaków młodszych oraz będzie pomagał również mnie, kiedy nie będzie możliwości pogodzenia wszystkich obowiązków w tym samym czasie.

Czy będzie Pan trenerem jedynie do końca sezonu czy istnieje możliwość przedłużenia kontraktu ?

- Ustaliliśmy z Prezesem, że funkcję obejmuję minimum do końca bieżącego sezonu, co do przyszłości – nie padły żadne konkrety.

Jak zareagowali zawodnicy na informację, że to właśnie Pan został nowym trenerem ?

- Może się mylę ale wydawało mi się, że zawodnicy byli na „tak”. Już po pierwszym treningu było widać, że ci chłopcy naprawdę chcą grać… co z kolei nas motywuje do pracy.

Czy na podstawie obserwacji drużyny z trybun ma Pan wyrobione zdanie co do jej ustawień, czy dopiero testuje Pan optymalne rozwiązania ?

- Każdy trener ma swoje wizje ale trzeba również patrzeć na co zawodników stać na dzień dzisiejszy. W drużynie widoczny jest brak dynamiki i wytrzymałości, oprócz tego gra ciałem nie wygląda tak jak powinna. Cały czas testujemy, rozmawiamy z zawodnikami – potrzebny jest kontakt. Jak wchodziłem do szatni to – widząc atmosferę – zastanawiałem się czy to aby na pewno nasi zawodnicy tam siedzą. Dziś ci chłopcy już wiedzą, że jeśli stworzymy kolektyw to coś możemy osiągnąć. Oni sobie doskonale zdają sobie z tego sprawę, że musimy ciężko trenować… i trenują. Planujemy zrobić dwie silne piątki, i trzecią, która będzie formacją bardziej defensywną.

Na pytanie o ocenę pracy trenera Lehockiego, o nieustanne roszady w formacjach, nowy szkoleniowiec poprosił o kolejne pytanie (uśmiech) twierdząc, że byłby nie fair oceniając pracę trenera, który nie może się bronić, poza tym jego rolą nie jest ocena pracy poprzednika.

Jak Pan ocenia potencjał drużyny na chwilę obecną, czy szóstka to wszystko na co było stać Naprzód czy można pokusić się o coś więcej ?

- Dziś mija równy tydzień odkąd przejąłem obowiązki trenera i w tej chwili jest to dla mnie trudne pytanie. Mamy zbyt wiele rzeczy do poprawy żeby wszystko funkcjonowało jak należy. W zespole brakuje wytrzymałości i dynamiki, a oba te elementy są niezbędne żeby grać lepiej. W tej drużynie jest potencjał i kibice to widzą, niestety żaden trener nie wpłynie radykalnie na poprawę gry w tak krótkim czasie – owszem może poprawić atmosferę oraz taktykę, która mocno szwankuje. Poza tym musimy pamiętać, że inne drużyny w tym samym czasie również trenują i chcą wygrywać.

Jak Pan postrzega tegoroczne „zakupy” obcokrajowców, którzy na tle nabytków innych drużyn PLH wyglądają blado ?

- Z tego co widziałem z trybun – wyłączając Zatko czy Kacira – obcokrajowcy faktycznie nic nie pokazali. Choć nie raz bywa tak, że nie zawsze cała wina leży po stronie gracza. O grze decyduje cały łańcuch powiązań. Chcąc oczekiwać dobrej gry musi wszystko funkcjonować na linii trener – zawodnik, trening – zawodnik, kolega – zawodnik, to wszystko idzie w parze. Nie wiem dokładnie w jaki sposób zawodnicy trafiali do klubu ale w moim przekonaniu sprowadzany zawodnik powinien zjawić się w klubie na testy – i to najlepiej przed sezonem – oraz przejść gruntowne badania medyczne.

Odejdźmy może od Naprzodu Janów i przyjrzyjmy się hokejowi w ogólnym zarysie. Jak Pan ocenia tegoroczny system rozgrywek? Zewsząd słychać opinie o tym, że zbyt dużo jest meczów „o pietruszkę”, że terminarz jest zbyt napięty, że wszyscy są znużeni…

- Zawsze byłem zwolennikiem rozgrywania większej ilości spotkań – w zeszłym sezonie było ich za mało – ale z drugiej strony trzeba mieć odpowiednie zasoby ludzkie i dobrze przepracować okres przygotowawczy. Jeśli pominiemy kontuzje i gramy na cztery piątki to nie powinno być żadnych narzekań. Co do systemu, to wydaje mi się, że ubiegłoroczny był atrakcyjniejszy dla widza – było więcej meczów, w których trzeba było walczyć o konkretne cele.

Na zakończenie chciałem zapytać o receptę na popularyzację hokeja w Polsce – jak przyciągnąć na lodowiska większą ilość kibiców, których sukcesywnie ubywa ?

- Po pierwsze praca, praca i jeszcze raz praca, która przekłada się na wyższy poziom wyszkolenia zawodnika, co z kolei ma bezpośrednie przełożenie na jakość widowiska sportowego. Druga sprawa to organizacja dodatkowych atrakcji na lodowisku, tak żeby ludzie przychodzili całymi rodzinami – jak to miało miejsce kiedyś, gdy dobudowywano trybuny bo ilość chętnych przekraczała możliwości techniczne obiektu. Od tego są działacze, również sponsor powinien wywierać presję na klub w tym kierunku.

Bardzo dziękuję za poświęcony czas i życzę wielu sukcesów na stanowisku trenera.

- Również bardzo dziękuję.„Wchodziłem do szatni i nie wiedziałem, czy to aby na pewno nasi zawodnicy" - rozmowa z Krzysztofem Kulawikiem, szkoleniowcem Akuny Naprzód Janów.

Tydzień temu w Naprzodzie Janów doszło do zmiany na stanowisku trenera pierwszej drużyny. Postanowiliśmy zapytać szkoleniowca - którego życiowe losy nieustannie przeplatają się z Naprzodem - o przekrój swojej hokejowej kariery oraz zadania jakie stawia przed sobą oraz zawodnikami.

Andrzej Wróblewski: Jak rozpoczęła się Pańska przygoda z hokejem ?

Krzysztof Kulawik: Mając 14 lat zacząłem od tzw. „dzikich drużyn". W tamtych czasach nie było grup młodzieżowych - jedynie juniorzy i seniorzy. W 1965 roku trafiłem do Naprzodu, po dwóch latach zrobiliśmy po raz pierwszy w historii klubu mistrza Polski juniorów, a rok później wicemistrza kraju.

Jakie były Pańskie największe sportowe osiągnięcia w roli trenera, a jakie jako zawodnika ?

- W karierze seniorskiej trzykrotnie wywalczyliśmy wicemistrzostwo i czterokrotnie brązowy medal. Jako trener najbardziej pamiętam pierwsze zdobyte z Naprzodem wicemistrzostwo Polski w roku 1989, za które w nagrodę zostałem wydelegowany przez PZHL na sympozjum hokejowe w Szwecji, gdzie można było sporo podpatrzeć i nauczyć się. Kolejne wicemistrzostwo przyszło w roku 1992 po porażce w finale z Unią Oświęcim,

Jaką funkcję pełnił Pan ostatnio w klubie przed objęciem stanowiska trenera pierwszej drużyny ?

- Trenowałem centralną ligę juniorów oraz pełniłem obowiązki koordynatora ds. młodzieży.

Kto w tej chwili zajmuje się szkoleniem juniorów ?

- W trening młodzieży włożyłem sporo pracy oraz czasu i dopóki będę miał siły poprowadzę obie drużyny.

A co z Markiem Koszowskim, który był asystentem trenera Lehockiego ?

- W tej chwili Marek asystuje Dariuszowi Haluchowi w grupie żaków młodszych oraz będzie pomagał również mnie, kiedy nie będzie możliwości pogodzenia wszystkich obowiązków w tym samym czasie.

Czy będzie Pan trenerem jedynie do końca sezonu czy istnieje możliwość przedłużenia kontraktu ?

- Ustaliliśmy z Prezesem, że funkcję obejmuję minimum do końca bieżącego sezonu, co do przyszłości - nie padły żadne konkrety.

Jak zareagowali zawodnicy na informację, że to właśnie Pan został nowym trenerem ?

- Może się mylę ale wydawało mi się, że zawodnicy byli na „tak". Już po pierwszym treningu było widać, że ci chłopcy naprawdę chcą grać... co z kolei nas motywuje do pracy.

Czy na podstawie obserwacji drużyny z trybun ma Pan wyrobione zdanie co do jej ustawień, czy dopiero testuje Pan optymalne rozwiązania ?

- Każdy trener ma swoje wizje ale trzeba również patrzeć na co zawodników stać na dzień dzisiejszy. W drużynie widoczny jest brak dynamiki i wytrzymałości, oprócz tego gra ciałem nie wygląda tak jak powinna. Cały czas testujemy, rozmawiamy z zawodnikami - potrzebny jest kontakt. Jak wchodziłem do szatni to - widząc atmosferę - zastanawiałem się czy to aby na pewno nasi zawodnicy tam siedzą. Dziś ci chłopcy już wiedzą, że jeśli stworzymy kolektyw to coś możemy osiągnąć. Oni sobie doskonale zdają sobie z tego sprawę, że musimy ciężko trenować... i trenują. Planujemy zrobić dwie silne piątki, i trzecią, która będzie formacją bardziej defensywną.

Na pytanie o ocenę pracy trenera Lehockiego, o nieustanne roszady w formacjach, nowy szkoleniowiec poprosił o kolejne pytanie (uśmiech) twierdząc, że byłby nie fair oceniając pracę trenera, który nie może się bronić, poza tym jego rolą nie jest ocena pracy poprzednika.

Jak Pan ocenia potencjał drużyny na chwilę obecną, czy szóstka to wszystko na co było stać Naprzód czy można pokusić się o coś więcej ?

- Dziś mija równy tydzień odkąd przejąłem obowiązki trenera i w tej chwili jest to dla mnie trudne pytanie. Mamy zbyt wiele rzeczy do poprawy żeby wszystko funkcjonowało jak należy. W zespole brakuje wytrzymałości i dynamiki, a oba te elementy są niezbędne żeby grać lepiej. W tej drużynie jest potencjał i kibice to widzą, niestety żaden trener nie wpłynie radykalnie na poprawę gry w tak krótkim czasie - owszem może poprawić atmosferę oraz taktykę, która mocno szwankuje. Poza tym musimy pamiętać, że inne drużyny w tym samym czasie również trenują i chcą wygrywać.

Jak Pan postrzega tegoroczne „zakupy" obcokrajowców, którzy na tle nabytków innych drużyn PLH wyglądają blado ?

- Z tego co widziałem z trybun - wyłączając Zatko czy Kacira - obcokrajowcy faktycznie nic nie pokazali. Choć nie raz bywa tak, że nie zawsze cała wina leży po stronie gracza. O grze decyduje cały łańcuch powiązań. Chcąc oczekiwać dobrej gry musi wszystko funkcjonować na linii trener - zawodnik, trening - zawodnik, kolega - zawodnik, to wszystko idzie w parze. Nie wiem dokładnie w jaki sposób zawodnicy trafiali do klubu ale w moim przekonaniu sprowadzany zawodnik powinien zjawić się w klubie na testy - i to najlepiej przed sezonem - oraz przejść gruntowne badania medyczne.

Odejdźmy może od Naprzodu Janów i przyjrzyjmy się hokejowi w ogólnym zarysie. Jak Pan ocenia tegoroczny system rozgrywek? Zewsząd słychać opinie o tym, że zbyt dużo jest meczów „o pietruszkę", że terminarz jest zbyt napięty, że wszyscy są znużeni...

- Zawsze byłem zwolennikiem rozgrywania większej ilości spotkań - w zeszłym sezonie było ich za mało - ale z drugiej strony trzeba mieć odpowiednie zasoby ludzkie i dobrze przepracować okres przygotowawczy. Jeśli pominiemy kontuzje i gramy na cztery piątki to nie powinno być żadnych narzekań. Co do systemu, to wydaje mi się, że ubiegłoroczny był atrakcyjniejszy dla widza - było więcej meczów, w których trzeba było walczyć o konkretne cele.

Na zakończenie chciałem zapytać o receptę na popularyzację hokeja w Polsce - jak przyciągnąć na lodowiska większą ilość kibiców, których sukcesywnie ubywa ?

- Po pierwsze praca, praca i jeszcze raz praca, która przekłada się na wyższy poziom wyszkolenia zawodnika, co z kolei ma bezpośrednie przełożenie na jakość widowiska sportowego. Druga sprawa to organizacja dodatkowych atrakcji na lodowisku, tak żeby ludzie przychodzili całymi rodzinami - jak to miało miejsce kiedyś, gdy dobudowywano trybuny bo ilość chętnych przekraczała możliwości techniczne obiektu. Od tego są działacze, również sponsor powinien wywierać presję na klub w tym kierunku.

Bardzo dziękuję za poświęcony czas i życzę wielu sukcesów na stanowisku trenera.

- Również bardzo dziękuję.

Licencja: Creative Commons
3 Ocena